152. Opowieść o zazdrości

Jedną z wartości, które wyniosłam z rodzinnego domu, którą zaczerpnęłam od mamy, jest brak zazdrości. Mama zawsze powtarzała, abym nie zazdrościć nikomu czegokolwiek, ani nie zazdrościła w związku. Obserwując też związki mojego brata, które z reguły nie należały do szczególnie udanych, w których występowała niezdrowa zazdrość, chore sytuacje i totalny brak zaufania, z pogardą na to patrzyłam, wywyższając się wręcz, że ani mnie, ani mojego partnera takie akcje nie dotyczą.
Bo nie dotyczyły. Do czasu.
Mój chłopak jest moim chłopakiem od prawie dziesięciu lat. Ja jestem jego pierwszą, on moim pierwszym. Mieszkamy razem. Mamy kota. Kochamy się na dobre i na złe.
On jest typem spokojnym, opanowanym, zrównoważonym, niewylewnym. Mówi o uczuciach w sposób prosty, oczywisty, niegórnolotny jak czasami bym sobie życzyła. Nie obściskujemy się w miejscach publicznych, nie zwracamy się do siebie "kotkami i skarbami'. Nie zdradzamy siebie, negujemy tych, którzy tak robią, nie sprawdzamy siebie, nie poddajemy w wątpliwość.
Jakież było moje zdziwienie, gdy przyszedł czas, gdy mój chłopak spędzając czas ze mną, obok mnie, wisiał na telefonie. Pisał namiętnie i ciągle. Z dwiema koleżankami z pracy. Okej, co w tym złego? Też nie raz pisałam.
Jednocześnie uświadomiłam sobie, że ten sam kochany facet, od dawna nie mówi mi nic miłego. Żadnych komplementów, ("Bo jak mam mówić, jak cały tydzień jesteś w stroju roboczym? Jak się wystroisz, to mówię". Owe "wystrojenie" oznacza wyjście dokądś, a że nigdzie praktycznie nie wychodzimy, co najwyżej do kina raz na dwa, trzy miesiące, to inna sprawa...), żadnych czułych sytuacji poza aktami seksualnymi. Zaczęło mi to przeszkadzać. Wyjaśnienie było jedno - to, co powinien przelewać na mnie, aktualnie przelewa na dwie koleżanki. Jedna rozmowa, druga rozmowa, trzecia i czwarta kłótnia. Zaczął się starać. Mówić mi komplementy. (Dlaczego ciągle czuję, że na pokaz?), nie przestając pisać z koleżankami.
Gdzieś mniej więcej w tym momencie, stałam się jedną Z TYCH. Zaczęłam świrować. Nie pochwalam tego, mam do siebie żal za wiele rzeczy, jednak zdania nie zmienię - owe świrowanie miało i ma podstawy.
Zaczęły się sytuacje dwuznaczne, chociaż prawidłowo by rzec: jednoznaczne.
Mój chłopak zrobił sernik na zimno i zawiózł część koleżance.
Mój chłopak kupił dwóm koleżankom prezent w postaci kwiatka z okazji Dnia Kobiet. (Ja kilka lat musiałam walczyć, aby zaczął celebrować ten dzień).
Mój chłopak będąc na imprezie firmowej jednocześnie wysyłał zdjęcia z niej mnie i koleżance.
Mój chłopak pisał w wiadomościach do koleżanki per "słoneczko" (W 99% przypadków zwraca się do mnie po imieniu, jak słyszę inne określenie, to zwykle wtedy, gdy chce mnie udobruchać).
Mój chłopak w wiadomości do koleżanki nazwał ją "małą, wredną słodyczą".
Mój chłopak kilkukrotnie kłamał patrząc mi w oczy odnośnie koleżanek. Ponoć dla mojego dobra, żebym się nie denerwowała.
Takich przykładów jest multum.

Koleżanka nr jeden jest od niego około pięć - sześć lat młodsza. Posiada cechy, które on uwielbia, których nie mam ja. Jest nieporadna ("nie poradzę sobie sama, mógłbyś mi pomóc?"), ma kręcone włosy, jest niska.
Jest też, według mojej opinii, niedojrzała emocjonalnie. Była w związku z facetem, który jej nie szanuje, który jest dyktatorem. Z początkiem czerwca za niego wyszła. Bo bała się zrezygnować. Na weselu ponoć ją przewrócił i gdy płakała, on się śmiał. Kilka dni później, nie pozwolił jej wyjść z koleżankami na dwór. Ani z psami. Ani do sklepu. Moja opinia? Totalna patologia. I co ona robi?
Wyżala się mojemu chłopakowi. Obgaduje swojego męża, wyzywając go, pokazując jaka jest nieszczęśliwa. Co robi mój chłopak? Wspiera ją i wkurza się na tego kolesia. Jest pomocny i na każde zawołanie. Ona wysyła mu swoje zdjęcia. Na dobranoc, śląc buziaka i życząc słodkich snów. We włosach spiętych, rozpuszczonych, ubrana w to i siamto. Doszło do sytuacji, że mój chłopak miał w telefonie sześć jej fotografii, mojej nie mając żadnej. Nawet przypisanej do kontaktu. Ona ma.
Kilka dni przed ślubem, koleżanka napisała mojemu chłopakowi smsa na dzień dobry, który kończył się słowami "żałuję, że mi się nie przyśniłeś". Kiedy poprosiłam o wyjaśnienia, usłyszałam z ust mojego faceta, że to żarty. Kiedy złamałam jedną ze swoich zasad i napisałam do tej dziewczyny z tym samym pytaniem, usłyszałam, że nie pamięta, żeby tak pisała (dzień później), a jeśli pisała, to dla żartu. Dwadzieścia sześć lat żyłam w przekonaniu, że żarty mają za zadanie rozśmieszać, nie wywoływać ciepłe uczucia i emocje. Nie wie też o co mi chodzi, przecież, gdy ona mu pisze coś tak miłego, to mu poprawia humor i wtedy jest też miły dla mnie. Logiczne, prawda?

Mój facet broni ich w każdej kłótni i nie pozwala wyrażać się o nich w sposób brzydki. Mój facet nie reagował na mój płacz, na moją krzywdę. Nie robił nic, gdy rozhisteryzowana wychodziłam w nocy na ulicę. Pewnego razu nie było mnie trzy godziny, a kiedy wróciłam, to on spał.
Mój facet nie rozumie, że takie zachowanie mnie rani. Nie potrafi zakończyć tych relacji, bo nie chcę, a ja go o to nie proszę. Ja mu tego nie każę. Mój facet podkreśla, że nie robi nic złego. Nie zdradza mnie. To są tylko koleżanki. A ja się ich uczepiłam. Na pytanie dlaczego po dziesięciu latach nie oświadczył mi się (nigdy nie miałam na to parcia), usłyszałam, że zaczęłam mieć szał na zaręczyny, gdy moje bliskie koleżanki się pozaręczały. Auć. A poza tym to się ciągle kłócę, to jak ma się oświadczyć? No i nie ma pieniędzy.
Jest też do mnie miły, ciepły, kochany, troskliwy, uczuciowy.
Mój facet nie rozumie, że stał się teraz dla koleżanki rycerzem na białym koniu, który wygrywa w każdym starciu z jej mężem. Nie rozumie, że jej zachowanie (i jego zresztą też), nie jest koleżeńskie, nie jest przyjacielskie, jest uczuciowe, flirtujące i może być podwaliną czegoś więcej. Nie rozumie, że nawet się nie obejrzy, a stanie się narzędziem do zemsty w jej rękach.

A ja? Jak nigdy nie byłam sobie w stanie wyobrazić, że mnie zdradza, tak teraz jestem. Jak nigdy nie myślałam o tym co robi i gdzie idzie, tak teraz od razu widzę ją z nim. Jak mu ufałam bezgranicznie, tak teraz moje zaufanie w tej kwestii stracił. Jak zawsze wierzyłam w siebie, tak teraz jestem słaba, zgarbiona i zakompleksiona. Jak nigdy nie płakałam z takich powodów, tak teraz nie umiem powstrzymać lecących ciurkiem łez. Jak nigdy nie zazdrościłam w związku, tak teraz tonę w tym przeklętym uczuciu.

11 komentarzy:

  1. Nie wygląda to zbyt dobrze, bo właśnie, jak piszesz z takich ciepłych słów, zainteresowania, zatroskania jest bardzo cienka granica do czegoś więcej. A w takich sytuacjach nie ma chyba człowieka, który nie poczułby zazdrości, obawy, tracenia gruntu pod nogami. Tym bardziej, że już tak długo z sobą jesteście. Podobno kluczem do wszystkiego jest rozmowa - taka szczera, spokojna. Może warto próbować do skutku?
    Z drugiej strony niektórzy stosują zasadę "jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie". Więc musiałabyś sobie znaleźć jakiegoś "kolegę" i być może uświadomiłby sobie, jakie to jest uczucie. Ale to już Wy znacie się na tyle długo, by wiedzieć, co zadziała i trudno powiedzieć, co by rozwiązało tę sytuację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zwolenniczką rozmów. Rozmawiamy ciągle i od bardzo długiego czasu rozmowy te nie przynoszą skutku. Trzymam się ciągle iskierki nadziei, którą on jednocześnie gasi.

      "Tylko mi nie mów
      Tylko mi nie mów
      Że jest do mnie podobna
      Tylko mnie nie drap
      Tylko mi nie krój
      W kostkę serca po nocach

      Tak jakby drzwi
      Nie były wyjściem
      A cisza spokój zjadła
      Tylko świt udaje miejsce
      W którym mogłabym

      Tylko mi nie mów
      Tylko mi nie mów
      Że chciałeś wszystko rozwiązać
      Tylko mnie nie drap
      Tylko mi nie krusz
      Swoim szczęściem po oczach

      Tak jakby drzwi
      Nie były wyjściem
      A cisza spokój zjadła
      Tylko świt udaje miejsce
      W którym mogłabym

      A czy ty mógłbyś już iść?"
      Kocham go, wiem, że on kocha mnie, jesteśmy z tego pokolenia, że zepsute rzeczy się naprawiało a nie wyrzucało, ale na ile mi jeszcze sił wystarczy? Tego nie wiem.
      Nie umiem robić tak jak on, a nawet jak trochę koloryzuję jakieś wydarzenia to nie jest zazdrosny. Ani trochę. :-)

      Usuń
  2. Przykre, najgorzej, że on nie rozumie. Jesteś zazdrosna i nie ukrywaj tego, on w końcu może zrozumie. Musi zrozumieć, że Cię rani. A skoro kłamał, nawet żeby Cię nie denerwować, to i tak kłamał.
    Ta dziewczyna wylewając żale na swojego męża zachowuje się źle. Co innego szukać pomocy, a co innego wysyłać zdjęcia.
    Sówka pisze "Jak Kuba Bogu", ale czy złośliwość jest odpowiedzią? Sama Ci nie dam lepszej rady, chociaż szczerze bym chciała.
    Trzymam kciuki, że będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najgorsze, patrzysz w twarz osoby, którą kochasz dziesięć lat, z którą tyle jesteś i widzisz maskę obojętności. I nie rozumiesz jak on może. Dowiedziałam się tylu rzeczy tak bardzo dla mnie przykrych, że nie jestem w stanie ich na razie ubrać w słowa...

      Usuń
  3. Przykre, że on nie rozumie.
    Chciałabym Ci coś poradzić - mądrego - ale.. po prostu nie potrafię :( Bo sama przez jakiś czas byłam w takiej sytuacji.. :( To ciężkie, ale.. jeśli Wasze uczucie jest prawdziwie prawdziwe to.. przetrwacie to i.. potem będzie już tylko lepiej..
    Trzymaj się, chociaż zdaję sobie sprawę jak musi być Ci ciężko.. :-*

    / Nie, jeszcze nie. Księciunio siedzi jeszcze moim brzuszku ;) Za miesiąc termin.. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie czułam się tak źle jak teraz, gdy mój związek się wali. (A może to tylko czarne chmury, po których nadejdzie słońce? Chciałabym w to wierzyć...)
      Mam nadzieję, że oboje czujecie się dobrze i rośniecie zdrowi. :-*

      Usuń
  4. Też trzymam kciuki, choć obawiam się najgorszego.
    Mało tego Szeida, ja miałam podobnie kilka miesięcy temu. Tyle że mój facet był już wtedy "byłym" i szukał pocieszenia u koleżanek. Teraz do siebie wróciliśmy, a dalej utrzymuje bliskie kontakty z tymi już "przyjaciółkami" pisząc do nich, że je kocha (oczywiście po koleżeńsu).
    Mimo to ja ciągle jestem zazdrosna o ciepłe, miłe słówka, fotki na Insta i wiele innych rzeczy, których mi nie daje.
    O najprostszych rzeczach najtrudniej powiedzieć wprost, tak żeby było dla niego to wszystko jasne.
    Pozdrawiam, buziaki Szeida.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ty to wytrzymujesz? Jak on może mówić, że je kocha i jednocześnie jest z Tobą? (po koleżeńsku? Dobre sobie!) Faceci to są jednak beznadziejni.
      Mów wprost. Koniecznie mów. Inaczej zwariujesz.
      Dziękuję i wzajemnie trzymam kciuki.

      Usuń
  5. Kurwa, przykre... :/ Nie wiem, co napisać, co poradzić. Trzymaj się mocno.

    OdpowiedzUsuń
  6. Strasznie mi przykro, gdy czytam o takim czymś. Że ludzie potrafią sobie robić coś takiego. Przykre to bardzo i trzymam mocno kciuki za Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteście razem już tyle, że na pewno uda Wam się porozmawiać, wytłumaczyć to sobie. Chociaż moja przyjaciółka rozstała się z facetem po 7 latach, praktycznie bez powodu. Im szybciej porozmawiacie, tym szybciej będziesz wiedziała na czym stoisz i przestaniesz się zadręczać.

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.