142. Ja, ja i ja.

Są takie dni, w których czujesz się beznadziejna, brzydka, głupia. Patrzysz w lustro i szybko odwracasz głowę, zaciskając pięści. Ten grubas, co patrzy na Ciebie, szczerzy szyderczo usta. Zaczynasz siebie nienawidzić, to zupełnie nowe uczucie, bo zawsze stawiałaś siebie na piedestale. Nie masz się w co ubrać i to nie dlatego, że jesteś babą, a baby zawsze nie mają się w co ubrać, tylko dlatego, że nie masz. Bo nie kupujesz ubrań, bo w sklepie masz ochotę krzyczeć i rozpieprzać wszystko co masz pod ręka. Bo rzygasz na swój widok w wystawowych lustrach. I uciekasz. Nie chcesz.
Są takie dni, w których nie masz siły stawić czoła światu. Kiedy cokolwiek zrobisz, powiesz, nieświadomie ranisz wszystkich wokół. Czujesz się niezrozumiana, niechciana, wszystko widzisz przez pryzmat litości do Ciebie. Nikt nie zauważa, że maskę, którą zakładasz, że zbroja, którą wsuwasz, że kolce, które wystawiasz, to nic innego jak wołanie o pomoc. Nie masz komu powiedzieć, że Cię coś boli, bo słyszysz, że Ciebie zawsze coś boli. Nie masz komu powiedzieć, że jesteś zmęczona, śpiąca, bo słyszysz, że Ty zawsze jesteś śpiąca. Finalnie czujesz się niewartościowa na każdej płaszczyźnie życia. Jako kobieta zwłaszcza.
Dusisz się, bo astma się nasiliła, choć już nie pamiętasz kiedy tak było. Twoje oskrzela się ściskają, oddech jest szybki, nierówny, urywany. Kichasz, smarkasz i powtarzasz jak mantrę: "Nie płacz, bo będzie gorzej, nie płacz, bo się udusisz".  Zaciskasz więc zęby, wydmuchujesz nos, kładziesz inhalator pod ręką i wycierasz mokre już oczy.
Wiesz, że się użalasz nad sobą, ale pozwalasz sobie na to. W końcu nieczęsto to robisz. Pozwalasz sobie chować się w swoim czarnym kokonie, nie pozwalasz sobie na radość, na dobre gesty, bo w nie nie wierzysz.
Nie wierzysz w nic.
Kolejne leki na kolejne dolegliwości.
Tylko na bóle egzystencjalne nie ma lekarstwa.

PATRZĘ PRZEZ OCZY ZALANE ŁZAMI
Dałam mu cierpienie,
chociaż tak bardzo
chciałam dać szczęście.
A on wziął je
delikatnie, jak się bierze
szczęście. W dzień
trzyma je na sercu,
śpi z nim w nocy,
kocha je tak jak mnie.
Ono jest bardziej niż ja
godne miłości,
bardziej czyste i wierne.
Patrzę, jak je niesie,
plecy
zginają się coraz bardziej
pod ciężarem,
patrzę przez oczy zalane łzami.
Jak niesie cierpienie,
które mu dałam,
chociaż tak bardzo
chciałam dać szczęście.
 
A. Świrszczyńska

1 komentarz:

  1. chcialabym tego nie znac, nie wiedziec, nie rozumiec.
    ale jednak... jestemz Toba,. wiem, ze to nic. ale w tym mysleniu nie jestes sama. ale za to sama mozesz sie ogarnac i walczyc.bo co innego? lepiej plakac z bolu cwiczen niz z bezradnosci.

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.