140. Dzieciaki

Nigdy nie byłam ogromną wielbicielką małych dzieci. Przeciwniczką też nie, określenie "neutralna" najbardziej do mnie pasowało. Nie rozczulałam się, nie mówiłam "a gugu" i innych dziwnych rzeczy, które mówią tylko dorośli. Dziwni dorośli.
Denerwuje mnie nagie dziecko w miejscach publicznych. Nie ma nic gorszego od kilkunastu zdjęć na facebooku ("Tu się kąpie", "Tu się wyrzygało", "Pierwszy ząbek"). Jestem też zwolenniczką mówienia do dzieci językiem polskim. Zamiast "ciufa" - pociąg, zamiast "zrobisz bam" - spadniesz i tak dalej i tak dalej.
Ciąża? Do dziś mnie sama myśl odstręcza. Dzieci kojarzyły mi się z hałasem, brakiem czasu dla siebie, męczarnią.
Aż w końcu pojawiła się ona. Milenka. Aktualnie półtoraroczna sąsiadka, która codziennie puka do naszych drzwi i spędza z nami czas. Uwielbiam z nią przebywać. Wymyślamy co raz to nowe zabawy (a co fajniejsze, bez używania zabawek), oglądamy MiniMini. Ona uczy się ode mnie, a ja od niej, co jest dla mnie sprawą zupełnie nową i dość dziwną. Nie miałam dzieci za bezmyślne istoty, jednak z braku kontaktu z nimi, nie wiedziałam też, że są takie mądre. Żeby nie uogólniać, Milenka jest mądra. Odkłada rzeczy zawsze na swoje miejsce, wszystkie papierki, które znajdzie na podłodze wynosi do kosza, wie ile i jak dawać ciastka mojej kotce (która z racji tego, że mała spędza u nas każdy dzień, musiała się w końcu do niej przyzwyczaić), a ostatnio, jak widziała konia w bajce i chciała powiedzieć, że to "koń", a my zupełnie nie rozumieliśmy o co chodzi, zaczęła go naśladować. Dwa razy powiedziała moje imię (a przynajmniej tak to brzmiało), co mnie niemal wprawiło w euforię. Poprawia mi nastrój, rozśmiesza. Tylko moich problemów finansowych, przez które spać nie mogę, nie potrafi rozwiązać.

Jeżeli charakter człowieka zmienia się co ileś lat, to moja zmiana przypadła właśnie na dwa tysiące trzynasty.


4 komentarze:

  1. Ja od zawsze kochałam dzieci. I mogę o sobie powiedzieć to samo - rozwiązują wszystkie moje problemy, oprócz tych finansowych...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też byłam neutralna co do dzieci, nadal jestem. Pokochałam tylko jedną malutką w naszej rodzinie. Ma rok i miesiąc, a ja uwielbiam się nią zajmować.. nie dość, że poprawia humor to do tego wszystkiego jest taka cudowna.

    I wiem o jakim szczęściu mówisz, gdy mała wypowie Twoje imię! No albo chociaż to słowo przypominające Twoje imię.. raz jak wróciłam ze szkoły to już w korytarzu słyszałam "Ania, Ania, Ania", aż się miło na sercu zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
  3. Charakter człowieka zmienia się cały czas, tylko co jakiś czas następuje coś, co zmienia go bardziej widocznie.
    Żyję, tylko trochę mi się jest zajętym.

    OdpowiedzUsuń
  4. Takie dziecko pozwala czasami spojrzeć inaczej na świat. ;)

    OdpowiedzUsuń

Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.